Forum www.thetemplars.fora.pl Strona Główna

 Historia kotecka ;)

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Jaszczureq




Dołączył: 30 Cze 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:01, 05 Sty 2010    Temat postu: Historia kotecka ;)

Autentyczna historia opisana przez jednego z użytkowników na pewnym
forum, musiałem się tym podzielić.
(Uwaga! Pisownia oryginalna bez cenzury.)


Czy ta historia może być prawdziwa?
Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy
ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie
fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a
to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia,
zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz,
która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo
do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż,
reszta to nie mój problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem
gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na
ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym
całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w
ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele
problemów.

Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania
łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą,
do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może
spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne
drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam
nie może wejść i "myśleć". Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym
mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój
kibel, wypierdalać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot
chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj
czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę
otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja
wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka
technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze
zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona
będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem
klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo - wąż.

Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam,
wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak
wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest "kobieta lekkich obyczajów" za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut - oż "kobieta lekkich obyczajów", no to
nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. "kobieta lekkich obyczajów", wszyscy
święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot "kobieta lekkich obyczajów"
popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.

Lecę "kobieta lekkich obyczajów" na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do
schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś
małego czarnego skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni,
może się nie połapie. Ale chuj, najpierw do piwnicy - zbiegam po
schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury -
miauczy - jest, "kobieta lekkich obyczajów", żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet
jak teraz zdechnie to chuj, przynajmniej będę miał jego truchło i
powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko
nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za chuja trefla, że
kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.

Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam.
Kici, kici! Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten "kobieta lekkich obyczajów" głąb
zamiast przyjść do mnie to "kobieta lekkich obyczajów" chce iść tam skąd przyszedł, czyli do
góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie
kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No pojebało i mnie, że tu stoję
i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem,
groziłem, wabiłem żarciem i ni chuja, uparł się i nic tylko rurą do
góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy
cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj
ogniem.

Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na
podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta
na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do
piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało.
Wbiegam do piwnicy i "kobieta lekkich obyczajów" koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no
może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w chuj i kota też nie
słychać już. Ja pierdolę. "kobieta lekkich obyczajów", gdzie ta rura teraz idzie - coś mi
świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie
wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.

Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu.
Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić.
Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć.
Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto
stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak,
pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka
robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie,
rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. "kobieta lekkich obyczajów", mam w
aucie, chujowa, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już
nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się
tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały
skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie
trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś
mi zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie
chcesz po dobroci, to będzie po złości.

Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł
głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie
wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale
słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu.
Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie
wpierdolił, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, "kobieta lekkich obyczajów", ciekawski, widziałem
żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść
wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz chuj złamany stoi i się dopytuje.
Co mam mu "kobieta lekkich obyczajów" powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację? Idźżesz w
chuj, pacanie.
Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też
wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie
ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył,
poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.

Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko
gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam
wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i
wyjdzie dobrowolnie. "kobieta lekkich obyczajów", drugi sąsiad przyszedł - po pięciu
minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się
przepowiedni działa - "kobieta lekkich obyczajów", ludzie to są barany. Idę do domu, obie
wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z
dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja, to go musi wygonić albo utopić.

Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej
nie wylało z kąpielą. "kobieta lekkich obyczajów" mać, urwało się wszystko w pizdu i
popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry,
sznurki - w chuj - jak się to gdzieś przytka, to będę miał przejebane.
Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten pierdolony
dekiel. Wchodzę - a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No
ja pierdolę! Jak on "kobieta lekkich obyczajów" wyszedł, którędy? Ano "kobieta lekkich obyczajów" wziernikiem w
piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja "kobieta lekkich obyczajów" stoję i marznę a ten gnój tarza
się w mojej pościeli. Zajebię. Przerobię na pasztet. I jeszcze z
radości włazi na mnie. "kobieta lekkich obyczajów" mać. Przynajmniej kuleje.

Straty: zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana
piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na
piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy -
poszedł w chuj, latarka - w chuj, pogrzebacz w chuj. Afera na ulicy
jak chuj.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jaszczureq dnia Wto 17:02, 05 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erg
Administrator



Dołączył: 28 Cze 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:21, 05 Sty 2010    Temat postu:

<ROTFL> ZAJEBISTE xP

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prozaqus




Dołączył: 30 Cze 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:30, 06 Sty 2010    Temat postu:

hihihi-zajefajne...czytam 4 raz i 4 raz wyję ze śmiechu-takie rzeczy to tylko koty potrafią;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.thetemplars.fora.pl Strona Główna -> OFFTOP Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin